środa, 15 czerwca 2011

Déjà vu

Dziś możecie mieć słuszność, że to już widziałyście :)
Pamiętacie ubranko Haneczki? Bardzo spodobała mi się ta tunika i ostatnio byłyśmy w Jankach i nabyłam drogą kupna podobną. Jednocześnie, żadna z nich nie jest taka sama. Na tamtej fotce była w wersji bardziej niebieskiej na mojej jest więcej różowego.
Na pierwszej zdjęciu prezentuje jak Ona ją razem z żółtym sweterkiem i dżinsami. Nota bene, to ostatnia odsłona moich ulubionych spodenek, bowiem dokończyły one żywota i przyjdzie się z nimi pożegnać, a ubolewam nad tym bardzo. Co niektórzy się ucieszą, bo nadużywałam noszenia ich solo nie do  kozaków jakie jest ich przeznaczenie.



Tutaj look na samą główna bohaterkę dzisiejszego odcinak ;).



Teraz w wersji z fioletem, żeby było do wyboru.



Nie w temacie - nadmienię, że będąc w Jankach, wizyta w C&A była jak by na dodatek. I tak ostatnio w tym sklepie bryndza ogólna. Innych sklepów w większym rozmiarze tam nie ma, więc byłyśmy zasadniczo w kinie. Film pt. "Pożyczony narzeczony", na podstawie książki: " Coś pożyczonego". Czytałyście? Książka bardzo mi się podobała. Film fajnie zrobiony. Miły relaks.Odtwórca głównej roli Colin Egglesfield przystojny, choć niski, ale było na czym oko zawiesić :)

I jeszcze jedno. Pierwszy raz w życiu obejrzałam w kinie film bez popcornu i coli. Na pewno było by gorzej wygrać tę walkę - bo kusiło jak cholera, nigdy wcześniej aż tak nie czułam tego zapachu jaki unosi się w holu - ale Haneczka nie pozwoliła. :) A dlaczego prowadziłam tak heroiczną walkę z sobą? Pewnie od razu stwierdziłyście, że się odchudzam :) Ja jednak nazywam to, że zaczęłam jeść racjonalnie, wg zbilansowanej diety. Karzą mi tam jeść nawet więcej niż jadłam dotychczas. Jako, że to nie dieta cud i wcinam koło 2.000 kacl dziennie, nie ma mowy o spektakularnych wynikach. Traktuję spadek wagi jako skutek uboczny :) Dziś mija tydzień jak się do niej stosuję i ubyło mi na wadzę jedynie 2,5 kg.

A na koniec. Nie wytrzymałam. Na tej samej wyprawie kupiłam również żółte cienie. Poniżej moje nieudolne próby uzyskania zamierzonego efektu. Wyszłam już z wprawy w robieniu kresek lajnerkiem. Fotki były robione już pod wieczór, po całodziennym noszeniu i dopiero potem zobaczyłam, że się powycierało gdzie nie gdzie  Ogólny pogląd jednak został.

3 komentarze:

  1. Coś więcej proszę o tym odżywianiu! :)

    Kurcze, dzisiaj idę kupić sobie też żółty cień :) Niby mam ale blady :) Zobaczymy, czy mi też wyjdzie. Dzisiaj obejrzałam dokładnie ten makijaż Ady, Twój i ja też chcę na żółto!
    Chyba nie muszę mieć na sobie żółtych dodatków, żeby się na żółto pomalować, co? Jak myślisz?
    Z jakiej firmy masz ten cień?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, że nie trzeba mieć nic więcej tylko żółty makijaż. U mnie się jakoś tak ogólnie w głowie zażółciło i chwilowo zdradzam mój róż na rzecz tego koloru :)
    Cień jest Inglot'a. Były też z jeszcze mocniejszym pigmentem, ale ten wydał mi się akurat dla mnie.
    Pozwól, że o jedzonku innym razem, bo lecę teraz do domu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się podoba z fioletowym sweterkiem :)
    A ten film muszę koniecznie obejrzeć... Książka była super- obie części :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wizytę, cenne uwagi i wszelakie opinie. Pozdrawiam :)